Recenzje

[110] „Pas Deltory. Dolina Zagubionych” Emily Rodda – recenzja

Dolina Zagubionych to przedostatnia część pierwszego cyklu Pasa Deltory. Gdy jej akcja się zaczyna, Lief, Barda i Jasmine odzyskali już 6 z 7 klejnotów Pasa. Zachęceni sukcesami, ale także bojący się ostatniego wyzwania, udają się do tytułowej Doliny, celem odzyskania diamentu. Jakie wyzwanie na nich czeka?

Książka posiada tak naprawdę dwie wielkie meta-sceny, które wyznaczają jej akcję. Po pierwsze, bohaterowie wreszcie odwiedzają miasto Tora, słynne z magii i wierności względem korony. Myśleli, że może znajdą w nim następcę tronu, ale fakty są takie, że Toranie zapomnieli o własnej przysiędze i złamali ją, skazując się na wieczną banicję ze swojego pięknego miasta.

Drugą meta-sceną są wydarzenia, które mają miejsce w tytułowej Dolinie. Dolina jest zasnuta wieczną mglą, snują się w niej bez większego celu ludzie, którzy wcześniej do niej weszli, a obecnie nie mogą wyjść, a nad tym wszystkim rządzi okrutny Strażnik, potężny mocą magiczną, rządzący ze swojego złotego pałacu. Jeśli bohaterowie pragną jego diamentu, będą musieli zagrać z nim w grę – grę, której do tego czasu nikt nie wygrał. Jednakże, jak zapewnia Strażnik, zwycięstwo w niej jest możliwe, choć trudne…

Jeśli chodzi o Strażnika, to jest to boss, w którego autorka włożyła najwięcej wysiłku i dała mu najwięcej tzw. czasu antenowego – towarzyszy bohaterom bodaj przez połowę książki. Ma swoją własną historię, którą herosi muszą odkryć, towarzyszą mu potwory symbolizujące słabości ludzkiej duszy, żyje w luksusach, które tak naprawdę są ledwie iluzoryczne, a jednocześnie jest z nich wielce zadowolony – tak, wielka część powieści to Strażnik, jego psychika i to, co i jak robi oraz z jakich powodów. Tak wielkie przemyślenie głównego złego bardzo mnie cieszy, jeśli mam być szczery.

Co zaś do gry Strażnika – Lief i spółka muszą odgadnąć jego prawdziwe imię, wskazówki co do którego znajdują się w całym pałacu. Nie jest to proste zadanie, wymaga sprytu i wysiłku intelektualnego, a także dobrej pamięci. Tym większa była moja radość i ulga, gdy bohaterom udało się poprawnie rozwiązać ową łamigłówkę. Oczywiście, prowadzi to do pewnego znaczącego odkrycia i posuwa akcję na zupełnie nowe tory, ale to tylko dodatkowy, bardzo ciekawy bonus.

Cieszy również to, że zakończenie książki jest bardzo pozytywne. Toranie się odnajdują, Strażnik powraca do swojego starego życia, sprzed czasów gdy Władca Mroku go dotknął, a Pas Deltory zostaje skompletowany. To naprawdę szalenie dobre, radosne zakończenie i myślę, że przez całą serię książek czekałem na coś podobnego. Raduję się, że się w końcu doczekałem.

Podsumowując, jak się zapatruję na przedostatnią część 1-szej serii Pasa Deltory? To książka co najmniej równie dobra jak reszta, jeśli nie odrobinę lepsza. Wielki zły dostał tutaj naprawdę sporo czasu antenowego, jego historia i psychika są bardzo dobrze przemyślane, a cała historia ma szalenie pozytywne zakończenie. Dalej, nie jest to jakaś bardzo gruba książka (a ja w sumie lubię sobie poczytać, jak teraz o tym myślę…), i pod tym względem mogłoby być lepiej, ale poza tym ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Solidna czwórka i czekam na ostatni tom z niecierpliwością.

Ocena: Yay! 4/5
Ocena: Yay! 4/5

DANE O KSIĄŻCE:

Tytuł: Pas Deltory, Dolina Zagubionych.

Tytuł oryginału: The Valley of the Lost

Autor: Emily Rodda

Stron: 172

Wydawnictwo: Egmont

Rok: 2012

Oprawa: miękka

Dodaj komentarz