Recenzje

[94] „Bezkres magii” Brandon Sanderson – recenzja

Brandona Sandersona znam głównie jako twórcę dłuższych form literackich. Fakt, znam jego krótsze nowelki – zarówno Duszę cesarza, jak i Tancerkę krawędzi już recenzowałem na tym blogu – ale nawet one były dosyć pokaźne. Bezkres magii to kolekcja „krótkich” form literackich autora.

Przede wszystkim, muszę pochwalić zbiór opowiadań za jedną rzecz – przedmowy autorstwa Thriss, w których opisuje ona magię danej planety z uniwersum Cosmere w naukowych detalach. Nie są one długie, ale pozwoliły mi lepiej zrozumieć sposób, w jaki cały magicznych wszechświat Sandersona działa. Nie ukrywam, że bardzo to się dla mnie liczy.

Opowiadania są pogrupowane zgodnie z układem słonecznym, w którym mają miejsce. Każdy układ posiada od jednej do trzech opowieści, które się w nim dzieją.

Układ Sel jest prezentowany przez Duszę Cesarza [LINK do recenzji na blogu, nie chciałbym się powtarzać] i krótką historię zwaną Nadzieja Elantris. Opowiada ona o odważnej dziewczynie będącej Elantriskijką (mam nadzieję, że tak to się odmienia…) i to, jak ocaliła ona dzieci przez atakami inkwizytorów. Jest to bardzo ciekawe opowiadanie i sprawiło, że mam ochotę przeczytać Elantris ponownie – bodaj trzeci raz w moim żywocie.

Na układ Scandrial autor poświecił najwięcej miejsca. Znalazło tu się opowiadanie Jedenasty Metal napisane jako wprowadzenie do gry RPG bazującej na Z Mgły Zrodzonym. Nie było ono jakoś bardzo dobre, ale także nie było kiepskie. Ogólnie to było okej, ale nie zapadało szczególnie w pamięci.

Allomanta Jak i Czeluście Eltanii to bodaj najzabawniejsze, co wyszło spod pióra Sandersona. Historia heroicznego, choć przygłupiego Allomanty żyjącego w Drugiej Erze Scadrialu i jego literackiego redaktora, który wyraża swoje ubolewanie nad dziurami w narracji i inteligencji autora za pomocą przypisów, było wprost świetne. Nie był to poziom humorystycznej opowieści Lovecrafta Sweet Ermengarde (przy której czytaniu śmiałem się jak głupi), ale jest to humor bardzo ciekawy i inteligentny. Z pewnością intrygujące doświadczenie literackie.

Z Mgły Zrodzony: Tajna historia okazuje nam historię Kelsiera po swojej śmierci i uzupełnia pewne luki w narracji Mistborna, o których nawet nie wiedziałem, że istnieją. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale to historia, z którą warto się zapoznać, jeśli lubimy Z Mgły Zrodzonego i pragniemy doświadczyć więcej jego świata i zrozumieć lepiej wydarzenia głównego cyklu. Z pewnością bardzo ciekawa lektura.

Biały Piasek zawierał zarówno scenę z komiksu pod tym tytułem (z pierwszej części), jak i pierwowzór literacki, na którym oparto trylogię komiksów. Jeśli wierzyć autorowi, wersja literacka była „kiepska” i ciut się z tym zgadzałem, przeczytawszy komiks, ale tutaj… O Jezu! Tak mi żal, że Biały Piasek wydano jako komiks, a nie książkę! Ten fragment literacki był serio fajny! Chciałbym zapoznać się z całą historią w tej formie!

[Celem wyjaśnienia – głównym bohaterem jest Mistrz Piasku – rodzaj czarodzieja – który dysponuje bardzo ograniczoną magią, a mimo tego pragnie zdobyć uznanie i pozycję społeczną przynależną innym czarodziejom, częstokroć zdolniejszym od niego. Ciekawy koncept, muszę przyznać. Troszkę mi przypomina Rincewinda, ale oczywiście tutaj koncept potraktowano w 100% poważnie.]

Cienie dla ciszy w Lasach Piekła to rodzaj historii o duchach, bardzo przerażającej. Nie chcę mówić zbyt dużo o fabule, co by nie spoilerować, ale choć nie było to najlepsze opowiadanie z cyklu, to najbardziej mi zapadło w pamięć – ze względu na czytanie go z duszą na ramieniu. Myślałem, że Inkwizytorzy z Zrodzonego z Mgły byli przerażający, ale nie, to to opowiadanie z całej twórczości Sandersona sprawia, że mam najwięcej ciarek na plecach. Szanuję bardzo finezję literacką potrzebną, by coś takiego osiągnąć. Naprawdę.

Szósty ze Zmierzchu to opowiadanie, w którym pojawiają się motywy sci-fi w formie wysoko rozwiniętej cywilizacji technologicznej – nawet jeśli jako element tła, ale ważny – jak i pytanie o nieuchronność postępu i jego cenę. Gdy traper i pewna badaczka dowiadują się, że uruchomienie maszyny Tych z Wysoka (basically, aliens) może sprowadzić na świat zagładę, ruszają w środku nocy, aby zdążyć przez jej ponownym uruchomieniem. Jest tu trochę akcji trzymającej w napięciu, ale przede wszystkim niespodziewane zakończenie obiecujące dłuższą historię. Mam szczerą nadzieję, że Brandon kiedyś rozwinie koncept w pełnowymiarową powieść albo i ich cykl – z pewnością byłoby to warte poczytania.

Tancerkę krawędzi również już recenzowałem na moim blogu, zapraszam do odświeżenia sobie lektury.

Słowem podsumowania, co sądzę o zbiorze? Jest ciekawy. Bardzo dobry, na poziomie innych dzieł Sandersona, wciągający, tryskający z kart książki pięknym językiem, psychologią bohaterów, akcją i wyobraźnią twórcy. Wprost ciężko się oderwać od tego zbioru opowiadań. I choć jest to dosyć gruba książka – ma prawie 650 stron – to podczas czytania wcale się tego nie czuje. Myślę, że dla fanów Cosmere jest to pozycja obowiązkowa, obok której nie w sposób przejść obojętnie. Literatura na wysokim poziomie, oby takich więcej na naszych półkach.

Ocena: Wow! 5/5
Ocena: Wow! 5/5

DANE O KSIĄŻCE:

Tytuł: Bezkres magii

Tytuł oryginału: Arcanum Unbounded. The Cosmere Collection.

Autor: Brandon Sanderson

Stron: 640

Wydawnictwo: MAG

Rok: 2016

Oprawa: twarda

Dodaj komentarz