Recenzje

[70] „Historia miasta Kowary w Karkonoszach” Theodor Eisenmänger – recenzja

Kowary to 10-tysięczne miasteczko położone w województwie dolnośląskim, przy granicy z Czechami. Słyną ze specjalnego zderzaka samochodowego o ponoć magicznych właściwościach (nic o tym więcej nie wiem), zamkniętej już Fabryki Dywanów i Muzeum Miniatur. To także miejsce, w którym się urodziłem i mieszkałem całe moje życie (pod koniec zeszłego roku przeprowadziłem się do pobliskiej Jeleniej Góry).

Kowary mogą być małe, ale mają bardzo bogatą historię. Początki mieściny nikną w mrokach dziejów, ale pierwszy dokument jasno stwierdzający, że miasto istniało (wtedy jako wioska) sięga roku 1355. W 1515 r. zaś Kowary otrzymały prawa miejskie.

Powyższego – jak i wielu innych faktów, dat i historii – dowiedziałem się z książki Historia miasta Kowary w Karkonoszach, wydanej oryginalnie w języku niemieckim w 1900 r i napisanej przez Theodora Eisenmängera.

Zanim zacznę komentować zawartość książki, muszę, po prostu muszę poświęcić chwilkę i opisać jej okładkę. Widnieje na niej piękna, kolorowa, historyczna rycina, na oko z XIX wieku, przedstawiająca kowarski, zabytkowy ratusz. Chyba ciężej o ładniejszy (lub bardziej charakterystyczny) budynek w całym mieście i efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Historia miasta Kowary jest nie tylko ważnym źródłem historycznym, ale także czymś, co wspaniale się prezentuje na półce z książkami.

Jeśli zaś chodzi o zawartość książki, to powiedziałbym, że mnie oświeciła. Jako mieszkaniec Kowar znałem pewne nazwy i wydarzenia – jak napad Lisowczyków, czy ród Schaffgotschów – ale brakowało mi odpowiedniej perspektywy i pełniejszego obrazu. Teraz, dzięki lekturze książki, mogę powiedzieć, że moja wiedza stoi na znacznie lepszym poziomie, nawet jeśli ostatnie 120 lat zostało siłą rzeczy pominięte.

Mam jednak pewne uwagi, które wpływają w pewien sposób na moją ocenę publikacji. Przede wszystkim, została ona napisana dla kogoś, kto żył w Niemczech na samym początku XX wieku. Myślę, że wtedy pewne wydarzenia były znacznie świeższe w świadomości ludzkiej (podobnie, jak my dzisiaj pamiętamy w Polsce upadek komunizmu), a i historia omawiana na lekcjach w szkole była inna. Postaci, które z pewnością mówią coś osobom niemieckojęzycznym (jak choćby poszczególni władcy Niemiec) dla mnie były jedną wielką niewiadomą. Byłoby miło, gdyby w takich miejscach, dotyczących dat, wydarzeń i postaci z historii naszego zachodniego sąsiada, tłumacz dorobił przypisy, omawiające dane fakty historyczne choć trochę. Znaczy, możliwe, że osobom z wykształceniem historycznym (lub po filologii niemieckiej) nie jest to potrzebne, ale całej reszcie populacji takie pomoce przydałyby się bardzo.

Po drugie, książka jest napisana mało… „współczesnym” językiem. I nie mam tu na myśli słownictwa sprzed ponad wieku, tylko… bardziej wstawki w stylu „oby opatrzność świeciła nad naszym pięknym miastem i w przyszłości”, „szlachetni mieszczanie, troszczący się o dobro wspólne nasze” czy coś w tym stylu (to nie cytaty, tylko moje podsumowanie języka). Jest dla mnie oczywiste, że czytając książkę historyczną pisaną współcześnie, nie spotkałbym się z takimi… odami ku miasteczku (?) i w sumie w dniu dzisiejszym czytanie podobnych fragmentów wywołuje uśmieszek politowania. Z jednej strony ilustruje to zmiany, które zaszły w idei „naukowości” przez minione stulecie, z drugiej możliwe, że nieco odejmuje publikacji jako źródłu naukowemu?

Po trzecie, mam wrażenie, że autor był miejscami zbyt konkretny. Nazwiska dawno zapomnianych kupców i dobrodziejów miasta, długie listy tych, który zapisali swój spadek w celach charytatywnych, nawet, jeśli były to relatywnie niewielkie kwoty i tym podobne – nie wiem, czy jest w tym wszystkim jakiś większy sens i wyobrażam sobie, że owa książka bez takich detali byłaby dalej okej. Co więcej, sytuacja, w której pochylamy się ze szkiełkiem i mikroskopem nad mało znaczącymi detalami historii lokalnej, a wielkie wydarzenia w świecie, które wyznaczają kontekst wydarzeń, zostają skomentowanie bardzo ogólnikowo (i czytelnik musi przerywać lekturę, by Google’ować i szukać na Wikipedii…) albo i wcale – no cóż, nie podoba mi się to.

Podsumowując, jakim rodzajem książki jest Historia miasta Kowary? Całkiem dobrą, ale niestety, niedoskonałą. Bywa nadmiernie szczegółowa, wydarzenia globalne niemal kompletnie pomijając, język jest specyficzny dla epoki, w której książka powstała (coś, co może być zarówno cechą, jak i wadą, w zależności od perspektywy, ja jednak nieco kręciłem nosem). Najważniejsze jest jednak to, że ta książka powstała dla zupełnie innego czytelnika niż ten, który ją przeczyta, a wydaje mi się, że wydawnictwo i tłumacz niewiele sobie z tego zrobili. Możliwe, że to większe i mniejsze detale, ale razem wpływają w dosyć pokaźny sposób na moją finalną ocenę.

Jaka jest owa ocena? Solidne 4/5, z pewnym cieniem żalu, iż nie mogłem dać piątki. Mam jednak inne publikacje w temacie i ma nadzieję, że przynajmniej jedna z nich będzie perfekcją, której szukam. To taka moja myśl-pocieszenie odnośnie beczki miodu i łyżki dziegciu, którą uzyskałem.

Ocena: Yay! 4/5
Ocena: Yay! 4/5

DANE O KSIĄŻCE:

Tytuł: Historia miasta Kowary w Karkonoszach

Tytuł oryginału: Geschichte der Stadt Schmiedeberg im Riesengebirge

Autor: Theodor Eisenmänger

Stron: 270

Wydawnictwo: Związek Gmin Karkonoskich

Rok: 2011

Oprawa: miękka

Dodaj komentarz