Okołoksiążkowo

Odpowiedź na komentarze o ignorantach z Pyrkonu – okołoksiążkowo

Drodzy Czytelnicy/czki/Os. Czytelnicze.

Na Polterze pod moją notką o ignorantach z Pyrkonu, pojawiło się troszkę komentarzy. Chciałbym się do nich odnieść, toteż spisuję ten post na blogu.

Zacznijmy może od Adama:

Kompletnie nie widzę, czym tak się ekscytujesz. Po pierwsze to, że ktoś jest fantastą nie oznacza z automatu, że musi koniecznie ogarniać wszystkie fantastyczne działki – ja pewnie nie odpowiedziałbym na banalnie proste pytania odnośnie współczesnych seriali i gier komputerowych, o mandze i anime nie wspominając. Więc to, że ktoś nie zna literatury (i nie wie, że Wiedźmin to po pierwsze książki), też niekoniecznie go przekreśla.

Znaczy, powiem tak: nie istnieje jakaś skończona lista książek/dzieł kultury, z którymi „trzeba” się zapoznać, ażeby nazwać się fantastą. Jestem pewien, że czytamy w fandomie różne książki i często te listy się „rozchodzą”. Ale (!) lubię myśleć, że istnieje n dzieł, z którymi raczej wypadałoby się zapoznać. Znajdują się wśród nich przede wszystkim dzieła Tolkiena i Harry Potter. Z tym, że na tej krótkiej liście „absolutnej konieczności” znajduje się i Wiedźmin, zwłaszcza zaś u nas w Polsce (wszak Sapkowski jest Polakiem, czyż nie? I jeśli my też jesteśmy Polakami, a Sapkowskiego czytają ludzie na całym świecie, to… może wypada się z nim zapoznać?).

Znaczy, nie twierdzę, że trzeba jakoś wielce cenić prozę Sapkowskiego – ja np.: mam dosyć mieszane podejście do jego twórczości i nie ukrywam, że czytałem w swoim życiu lepsze książki – ale wypada coś niecoś jednak wiedzieć w temacie.

Zresztą, nie trzeba, myślę, „przeczytać” Sapkowskiego, by wiedzieć że to pisarz i że napisał Wiedźmina. Moja matka np.: nigdy nie przeczytała Harry’ego Pottera – ogólnie nie znosi ona fantasy i czyta inne książki – ale raczej by ona wiedziała, że Rowling zasłynęła tym cyklem. Mimo tego, że nie przeczytała ona choćby jednej książki fantasy lub sci fi w całym swoim życiu.

A tutaj mamy bywalców Pyrkonu i… „serial Wiedźmin bazuje na grach komputerowych”. Che cosa…? 0_O

Znaczy, tak, są ludzie, którzy bardziej czytają mangi czy też oglądają anime, są tacy, którzy wolą seriale lub gry komputerowe, są osoby, które lubią fantasy, a np.: nie czytały nigdy Sandersona – mimo tego, że pisze on dużo i dobrze. Ale być Polakiem, być w fandomie, a nie wiedzieć najbardziej podstawowej rzeczy o twórczości Sapkowskiego…? To jest… em… bardzo, bardzo disturbing. Ciężko, wierzę, o większą „czerwoną flagę”.

Dalej cytat z Adama:

I do programów tego typu co Matura to bzdura też nie przywiązywałbym szczególnej wagi – nie wiesz, ilu pyrkonowiczów przepytano do tego programu, a w odpowiednio licznej grupie respondentów zawsze można znaleźć niedouczonych ignorantów, z których wypowiedzi zmontuje się dziesięciominutowy odcinek.

Hm… to w miarę dobry argument, ale, że tak powiem, nie wierzę w niego. Znaczy, owszem, jest jakaś próba wielkości N, której MTB nigdy nie podała do wiadomości. Ale, myślę, gdyby autorzy musieli wykonać 100 (albo kilkaset) wywiadów, by „odkryć” te x „oryginalnych” wypowiedzi, to raczej daliby sobie spokój. Z tego wynika, że nie muszą „rzucać sieci daleko”, by „wyłowić” owych ignorantów. Znaczy, tak na logikę mi wychodzi.

Powiem więcej – widziałem kiedyś badania z Ameryki odnośnie studentów uniwersytetów. Aż 1/3 ludzi nie wiedziała, od jakiego państwa USA wywalczyło sobie niepodległość (od UK, oczywiście), a na jakieś pytanie powiązane bodaj z buddyzmem, wcale nie takie trudne, odpowiedź znało bodaj z 10 albo 20% studentów uniwersytetu. Ah, i wiedza, która jest raczej powszechna w Polsce – ta o Koperniku i heliocentryzmie – też nie była wśród tych ludzi czymś aż tak oczywistym.

Więc, bazując na tych faktach, wierzę, że jednak MTB nie musi się bardzo starać, by wynaleźć… „uczonych” (Boże, uchowaj!).

Dalej, cytat z użytkownika johnykv:

„stereotyp nerda zakłada dobre oceny w szkole i wielką wiedzę akademicką” – pierwsze słyszę, nerd to raczej ktoś mało zainteresowany ocenami w szkole, mający dużą wiedzę w tematach, które go interesują, często niszowych dla reszty osób. Takie ja mam wyobrażenie na ten temat.

Znaczy, wiesz, taki stereotypowy nerd to „mam nos w książkach, po liceum idę na matematykę, fizykę lub informatykę”? I tak, nerd to także fantasy czy też np.: manga i anime, ale stereotyp coś jednak mówi o inteligencji i wiedzy akademickiej? Zresztą, spójrzmy na definicję, która nam wyskakuje w Google’u;INFORMAL

INFORMAL

1. noun

person who is extremely enthusiastic and knowledgeable about a particular subject, especially one of specialist or niche interest.

„the executive is an unabashed film nerd”

2. verb

engage in or discuss a technical field obsessively or with great attention to detail.

Wychodzi na to, że miałem trochę racji? Ale to w sumie szczególik.

Dalej pójdą cytaty z johnykv i moje odpowiedzi. Troszkę tego będzie.

„Nie chcę być częścią takiej społeczności i nie chcę się poczuwać do jakiegoś większego podobieństwa do tych ludzi. Byłoby mi autentycznie wstyd, gdyby mnie zestawiono z takim… czy nazwa „motłoch” jest wskazana w tym kontekście???” – skąd tyle niemalże pogardy dla innych?

Bo… są ignorantami? Nie uważali na lekcjach w szkole i w główce im nic nie zostało? Nie włożyli wysiłku w zdobywanie wiedzy, więc jej teraz nie mają…?

[Boże, co w tym kontrowersyjnego…?]

Tylko dlatego, że ktoś ma mniejszą wiedzę, czegoś nie wie?

Tak, dokładnie. Zresztą to „coś”, czego oni nie wiedzą, to myślę, nawet nie tyle poziom liceum, co szkoły podstawowej. Wstyd i obciach być osobą dorosłą i nie mieć takich fundamentów wiedzy, będąc szczerym.

Wstyd być zestawionym z nimi?

Tak, dokładnie.

Fajna impreza, super atmosfera, ludzie mogą „być sobą” i cieszyć się przez kilka dni spotkaniami z inymi osobami o podobnych zainteresowanach, duuużo pozytywnej energii, a Kaworu byłoby wstyd tam się pokazywać, bo ich wiedza akademicka nie odpowiada jego oczekiwaniom :/

Wiesz mój drogi… wyrażenie „wiedza akademicka” nieco sugeruje, że ja mam względem nich oczekiwania na poziomie uniwersyteckim. Wyrażenie „podstawy wiedzy” lub „wiedza szkolna” byłoby znacznie lepsze. Przecież ja od nich oczekuję nie całkowania w pamięci, a wiedzy o tym, ile ludzi, kurde, żyje w Polsce (!). I niestety, w większości oni tej wiedzy nie posiadają.

Obciach i wstyd, jak już mówiłem.

Masz do tego pełne prawo, Twój wybór, ale zaskakujesz mnie swoim spojrzeniem na świat, niestety negatywnie.

Cieszę się, że dajesz mi to prawo. I oczywiście, masz prawo do oceny moralnej mojego postępowania. Ale… czy również negatywnie oceniasz ignorantów skończonych? Nie? Ah, więc nieco dziurawa ta Twoja moralność, jak ser szwajcarski…

Powiem tak: ignorancji i nieuctwa należy się wstydzić. I wśród ludzi przepytywanych przez MTB takiego wstydu nie widzę. A szkoda, przydałby się. I myślę, że ignorancja i nieuctwo to nie tylko wstyd – w momencie, gdy mamy dostęp do Google’a i Wikipedii (że o CzatGPT nie wspomnę) w naszych kieszeniach gdziekolwiek pójdziemy… no cóż, nasza ignorancja jest wtedy naszym wyborem. Musi nim być w erze informacji. I nie jest to wybór, który jest neutralny etycznie, że tak to ujmę. I jeśli ktoś sobie „pozwala” na brak fundamentów wiedzy, to wierzę, ja mam prawo sobie pozwolić na potępienie takiej osoby. W końcu ona nie tylko nie ma wiedzy – ona również nie pragnie jej zdobyć.

[Tak ogólnie, to myślę, że świat z perspektywy takich ludzi musi być niezwykle wąski, szary i mały, i w zasadzie, to im powinienem, być może, współczuć… alas, such prison cell is of their very own making, I believe.]

Mam też w sobie taką myśl… zawsze nam się mówi, że jest wstydem marnować żywność w czasie, gdy dzieci w Afryce głodują. I to jest fakt. Ale… myślę, że wiele dzieci w państwach 3-go świata chciałoby móc pójść do szkoły i czegoś ciekawego się nauczyć, a nie mogą, bo muszą, nie wiem, pracować w kamieniołomie za grosze, żeby rodzinę wyżywić. I w tym momencie, gdy mamy w Polsce ten przywilej, że możemy za darmo się uczyć w szkole przez 12 lat – co więcej, studia w Polsce są darmowe i powszechnie dostępne, z czego Polacy ochoczo korzystają (akurat nie ja, bo mam toksyczną, kłamliwą matkę, ale to temat na inną dyskusję) i potem, po n-ciu latach edukacji nie wiemy, ilu ludzi w Polsce mieszka albo gdzie skronie leżą – to… to jest niezwykle ofensywne względem tych dzieci z Afryki, co chciałyby pójść do szkoły i się uczyć, a niestety nie mogą. I to dodatkowa perspektywa, która wskazuje, że ci ludzie się powinni wstydzić – w dodatku do tego, że należy się wstydzić ignorancji, nieuctwa i lenistwa, że tak powiem, samych w sobie.

Teraz może mój redakcyjny kolega Exar:

Jak widać na powyższym matura to faktycznie bzdura, bo nie uczy najważniejszych: szacunku dla innych, szacunku dla odmienności,

…? (xD)

Powiem tak – uważam się za osobę bardzo tolerancyjną. Nie przeszkadza mi ani inny kolor skóry, ani seksualność (BTW, jestem gejem), jestem feministą, nie przeszkadza mi też dana narodowość bądź język ojczysty (może z wyłączeniem Rosjan, ale to myślę, zrozumiała perspektywa w erze wojny w Ukrainie). Natomiast są rzeczy, których nie powinniśmy i nie możemy tolerować. Poza ignorancją myślę, można tu wymienić poglądy faszystowskie lub komunistyczne. I, szczerze? Nie wydaje mi się, by Exar mnie potępił, bo „nie toleruję faszystów, jakim prawem!”. Natomiast tutaj nastąpiło potępienie mnie, bo „nie szanuję odmienności” czy coś.

…?

Che cosa?

Powiem może tak – ignorantami się nie rodzimy, ignorantami się stajemy. Każdy z nas był w szkole i mógł (powiem inaczej: powiniem!) coś z niej wyciągnąć. I każdy z nas raczej ma dostęp do Internetu, który nie powinien służyć tylko do przeglądania śmiesznych filmów z kotami czy coś – to także narzędzie zdobywania wiedzy i edukowania się o świecie. I szczerze wierzę, że jeśli ktoś jest ignorantem, to nie musi nim zostać. Że ignorancja nie jest dana „raz na zawsze”. Że w każdym momencie można stwierdzić „okej, biorę się za naukę” i zdobyć wiedzę – podstawy wiedzy, zaznaczmy – których się nie ma. I w tym momencie zarzucenie mi, że jestem nietolerancyjny i „nie szanuję odmienności”… no cóż, ten zarzut nie ma większego sensu. Zwłaszcza, jeśli zrozumiemy, że nieuctwo to bardzo kiepski claim odnośnie pozyskania ludzkiego szacunku. Serio.

Tak więc wygląda moja perspektywa na argumenty i zarzuty, które padły w dyskusji. Troszkę mi tego wyszło, ale musiałem. Thank you.

Dodaj komentarz