Okołoksiążkowo

Parę myśli odnośnie Johna Boyne’a – okołoksiążkowo

Przeglądając social media, natrafiłem na pewien mem z – jak się potem okazało – osobą Johna Boyne’a. Parę szybkich zapytań u Google’a i natrafiłem na aż dwie bardzo… niepokojące informacje na jego temat, o których pisał brytyjski the Guardian. Pierwsza dotyczy muzeum w Auschwitz, a druga książki My Brother’s Name is Jessica (sic!).

Zacznijmy może od tego pierwszego – jak wszyscy pewnie dobrze wiemy, pan John jest autorem książki Chłopiec w pasiastej pidżamie, która opowiada o przyjaźni niemieckiego i żydowskiego chłopca za czasów II WŚ. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że nigdy nie czytałem żadnej książki owego autora, aje jestem w miarę dobrze świadom krytyki, która dotyczy jego twórczości. Zresztą, jeśli krytykuje to muzeum Auschwitz, to sprawa jest bardzo poważna.

Ogólnie pan John Boyne napisał se książkę, dziejącą się w historycznym okresie II wojny światowej, na terenach okupowanych przez nazistów. Dobrze, miał prawo tak napisać. Ale… o ile się orientuję, nie zrobił żadnego researchu, nie skonsultował się z Ocalałymi bądź historykami, i w efekcie jego twórczość pada obiektem krytyki. Co więcej, pan szanowny, zamiast tą krytykę przyjąć na klatę i za nią przeprosić, argumentuje w sposób „no, to TYLKO FIKCJA, no OCZYWIŚCIE to się nie mogło wydarzyć w rzeczywistości! NO, CZEGO ONI ode mnie chcą?!”.

Ym… tak, fikcja nigdy się nie wydarzy. Ale, jeśli nie mamy do czynienia z książką fantasy lub sci-fi, to ma ona miejsce w naszym świecie. Co za tym idzie, dobrze by było, by jej autor o tym świecie się dowiedział czegoś przed procesem twórczym – żeby, nie wiem, nie szerzyć ignorancji? Szanować swoich odbiorców? Żeby, oh, pomyślmy, osiągnąć jakiś wielki poziom sztuki i intelektu? Hm???

Znaczy, powiem tak, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakiś mężczyzna pisze postać kobiecą, nie potrafi tego w ogóle zrobić, obraża kobiety i swoich czytelników, a na końcu podsumowuje „no, to tylko fikcja! No, o co to całe zamieszanie?”. Taka książka nie zyskałaby dobrych recenzji i nie byłaby dobrą literaturą. Tutaj jednak, pan John przyznaje się, że nie wie zbyt dużo w temacie, researchu nie zrobił, nawet nie próbował, a jako, że oczywiście jego postaci jak i sytuacje są wymyślone, to wszystko jest „w porzo”, co nie…? 0_O

Ym…

Przypomnę – książkę skomentowali negatywnie ludzie, którzy całe swoje życie – badawcze i zawodowe – badają historię Holocaustu. A pan szanowny uznał, że „no, co mnie to?”.

Eh… gdyby to mają książkę muzeum w Auschwitz potępiło, to chyba zapadłbym się ze wstydu pod ziemię. A przynajmniej bym przeprosił. No, ale co ja mogę wiedzieć, co nie? Nie jestem wszak WIELQIM ARTYSTOM! Sic!

A na serio, czytając o zakazaniu Mausa w jednej szkole w USA – pisałem o tym na moim blogu parę lat temu – natrafiłem na wypowiedź w stylu „Chłopiec w pasiastej pidżamie uczy nas, że dzieci są niewinne, czyste i nie miały nic wspólnego z nazizmem, ale scena z Mausa w której dzieci uciekają od Żyda temu przeczy. A Maus to autobiografia, w przeciwieństwie do Chłopca. I znamiennym jest że nauczyciele w Tennessee wolą piękne kłamstwo od smutnej prawdy”

Mój drugi problem z tym autorem wiąże się z książką o, co tu dużo mówić, mało logicznym i bardzo transfobicznym tytule My Brother’s Name is Jessica. Nie znam tej książki, możliwe, choć wątpliwe, że dobrze i z empatią potraktowano w niej temat osób transpłciowych. Skoro jednak sam tytuł aż razi po oczach brakiem logiki i misgenderowaniem, to aż boję się tej książki chwycić w ręce. Myślę, że gdybym był osobą transpłciową, to sam tytuł tej powieści mógłby mnie nieźle striggerować.

Zresztą, tutaj pan autor też przyznał, że niewiele wie w temacie, ale więcej nie musi, bo „to fikcja” i „na tym polega bycie pisarzem” czy coś. Uuuuhhhhhh…?

Ja… pisarstwo to nie jakieś wymysły, uważam. Pisarstwo to objawianie ludziom prawdy za pomocą sztuki. I jeśli sami najpierw nie włożymy minimum wysiłku w poszukiwanie owej prawdy, to wtedy… no cóż, mamy poważny problem. I fakt, można „pisać” same kłamstwa, bez związku z rzeczywistością, filozofią i stanem faktycznym. Ale… jaka wtedy jest różnica między „pisarzem” a zwykłym politykierem? Mogę spytać?

Powiem może tak – normalnie z chęcią bym się zapoznał z książkami owego pana, żeby wyrobić sobie własną opinię. Ale mam awersję i to bardzo silną – do transfobii i do szerszego zjawiska przeinaczania prawdy. Także do lenistwa intelektualnego. Istnieje jakiś cień szansy, że po przeczytaniu Chłopca bym się zachwycił – ale historycy z Auschwitz już to zrobili i pracę ową szeroko skrytykowali. Myślę, że jest to bardzo znamienne. I jest to pewien fakt – a z faktami się nie kłócimy, fakty akceptujemy.

Jakie jest clou mojej argumentacji? Chyba takie – pisarstwo to kłamstwa, które objawiają prawdę. Z naciskiem na tę drugą część zdania. I bardzo chciałbym, by bestselerowi pisarze się tego nauczyli, zamiast ciągle trzepać kasę na czymś, co nie spełnia definicji. I jeśli piszemy książkę o Holocauście, to wypada trochę poczytać w temacie – tak dla siebie, jak i dla innych.

A tematu transfobii nawet nie skomentuję, nie mam wprost sił.

PS. Możliwe, że to stare newsy, ale ja o argumentacji owego pana „no, to TYLKO FIKCJA!!!!111onoenone” dowiedziałem się dopiero dzisiaj. Coś mnie tknęło i musiałem spisać swoje przemyślenia.

Reklama

4 myśli na temat “Parę myśli odnośnie Johna Boyne’a – okołoksiążkowo

  1. Nie bardzo rozumiem co jest nielogicznego i transfobicznego w tytule. Szkoda, że nie wyjaśniłeś tego w tekście.
    Dla mnie jest bardzo logiczny. Chodzi o człowieka, którego brat zrobił korektę płci i teraz jest kobietą o imieniu Jessica.
    Nie wiem czy istnieje jakaś inna, transfobiczna wykładnia tego tytułu.

    Polubienie

    1. No cóż, skoro jest kobietą, to nazwanie jej „bratem” jest misgenderowaniem, prawda? I jako takie jest transfobiczne, czyż nie? Może – ojejku! – osoby transpłciowe nie życzą sobie ani deadnamingu, ani misgenderowania i je to rani? I z tego względu taki tytuł książki jest językiem, który w nie uderza?

      Serio, nazwanie Jessiki „bratem” jest i transfobiczne, i nielogiczne. Po prawdzie to mi trochę opadają ręce, że muszę takie oczywiste rzeczy tłumaczyć… =_=’

      Pozdrawiam
      Szymon

      Polubienie

  2. Ok, ale przecież dla bohatera książki ta „kobieta” przez całe życie była bratem. Tytuł wyraża właśnie to, że nie jest on do końca oswojony z ta zmianą i transformacja kochanego brata w Jessicę.
    Takie uczucie na pewno towarzyszy znacznej większości osób, które mają w rodzinie osoby transpłciowe więc uważam, że tytuł książki jest trafny i adekwatny do treści. Nie szukajmy wszędzie transfobii na siłę.

    Polubienie

    1. Droga osobo (nie znam Twojej płci).

      Misdengerowanie i deadnamingowanie to transfobia. I tak, na początku rodzina osoby transpłciowej może być skonfundowana. Jeśli jednak kochają ową osobę tranpłciową, to będą ją nazywać i odnosić się do niej tak, jak ona sobie życzy.

      I nie, nazwanie deadnamingu i misngenderowania „transfobią” to nie jest nic „na siłę”. To dosłownie podręcznikowe przykłady transfobii. Bardzo mi przykro, że biją one z tytułu książki bestselerowego pisarza. Może, nie wiem, powinien się trochę nad swoim językiem zastanowić?

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s